Wcześniej miałam welony i teraz po zmianie na właściwą obsadę miałam nadzieję, że wreszcie moje dłonie nie będą musiały mieszkać w akwa ;)
W związku z tym mam pytanie. Czy istnieje może jakieś sensowne rozwiązanie? Nie chciałabym rezygnować z krewetek, ani robić z akwa pralki.
Zaczynam poważnie zastanawiać się nad zmianą filtra i mam dylemat. Po pierwsze, nie wiem, czy warto do zbiornika mającego 52 litry (50x30x35) inwestować w coś drogiego, jak pomimo ogromnych chęci, chyba nie szybko zmienię szkło na coś większego.
Rozpatruję zarówno kaskady, jak i kubełki, ale........................... pod warunkiem, że przesiadałabym się na jeden, jedyny filtr, który załatwiłby zarówno kwestię mechaniczną, jak i biologiczno-chemiczną.
Pomimo braku miejsca w akwa lepiej byłoby dla mnie nie wyprowadzać wody poza akwa - boję się nieszczelności, awarii i zalania. Wolałabym też nie musieć ciąć pokrywy. Czytałam też w wielu miejscach, że kubełki jako mechaniczne średnio się spisują.
Jestem totalnie zdezorientowana. Możecie doradzić mi, jak wybrnąć z tej sytuacji? Jakie rozwiązanie będzie najlepsze?
I krótkie info o zbiorniku:
- 52 litry
- raczej gęsto roślin i sporo takich o delikatnych liściach, które niestety lubią odpadać
- obsada: neony (było 10 zostały 3), parka ramirezek, 4 otoski, 5 kirysków pigmejskich, XX krewetek (red cherry, white pearl, Babaulti, Cristal Red)
Teraz chodzi Aquael Fan 2, czasem jeszcze wspomagany przez Fan Mini (czy jakoś tak ;) ).
Proszę o pomoc, bo to co powinno sprawiać mi przyjemność zaczyna mnie irytować
